Outsourcing kontra In-house – obraz rynku w dobie pandemii
Posiadanie ambitnego, utalentowanego teamu programistów jest bardzo kuszącą sprawą niemal dla każdej firmy – zarówno, jeśli chodzi o dostępność, komunikację, jak i prestiż. Problemem, jak w wielu innych przypadkach, mogą być pieniądze. Stworzenie własnego zespołu speców od IT nie jest tanim przedsięwzięciem – zwykle jego całkowity koszt przekreśla fantastyczne plany. W wielu przypadkach o wiele bardziej opłacalne jest sięgnięcie po outsourcing.
O in-housie (znanym również pod nazwą insourcing) mówimy wtedy, kiedy wszyscy fachowcy wymagani do realizacji konkretnego procesu są zatrudnieni w naszej firmie. Mamy ich pod ręką i w każdej chwili możemy zebrać ich w sali konferencyjnej lub odwiedzić zajmowany przez nich dział. Są to osoby, które od podszewki znają firmę, a więc jej specyfikę i wymagania.
In-house, czyli wszyscy na pokładzie
Olbrzymią korzyścią wynikającą ze stworzenia swojego teamu programistów jest pełna kontrola nad grupą zaangażowanych i lojalnych fachowców, skupionych wyłącznie nad rozwojem swojej macierzystej firmy. Znajomość filozofii przedsiębiorstwa, a więc i dopasowanie kulturowe do niego, to ogromna zaleta in-house’u. Co więcej, wewnętrzny pracownik, który dostał swoją pracę na drodze – często żmudnego – procesu rekrutacyjnego bywa emocjonalnie zaangażowany w wykonywanie przydzielonych mu zadań. Praca ze swoimi ludźmi to również łatwość podejmowania interakcji, a także mniejsze ryzyko błędnej komunikacji. Jest to szczególnie pomocne, kiedy w grę wchodzi wprowadzenie nagłych, nieoczekiwanych poprawek i zmian w projekcie.
Wszystko to brzmi cudownie, jednak gdyby in-house stanowił panaceum na wszelkie dolegliwości, nie obserwowalibyśmy dziś tak wielkiej popularności outsourcingu. Co zatem nie gra? W jakich kategoriach posiadanie własnego zespołu fachowców nie zdaje egzaminu?
Co tu nie gra?
Problem pojawia się najczęściej tam, gdzie zaczyna się rozmowa o pieniądzach. Jak już wspominaliśmy, utrzymanie wewnętrznego teamu kosztuje – i to niemało. Stworzenie stanowisk oraz infrastruktury dla pracowników, wdrożenie nowych ludzi i szkolenia – to wszystko ma swoją cenę. Im większa liczba pracowników, tym większa długoterminowa inwestycja. Kolejna problematyczna kwestia to czas. Zanim specjalista zajmie swoje stanowisko w firmie, trzeba go znaleźć. Publikacja oferty pracy, zebranie aplikacji, wyłonienie kandydatów do rozmów kwalifikacyjnych, odbycie spotkań i podjęcie świadomej decyzji to często bardzo długi proces. Bo, nie czarujmy się, nie zawsze tak po prostu uda nam się upolować prawdziwego magika w swoim fachu.
Ostatnia kwestia wiąże się z ograniczoną pulą talentów. Firma, która posiadając swój żelazny zespół programistów – nieważne, jak wspaniały by nie był – jest skazana wyłącznie na nich! Trudno wtedy mówić o możliwości wyjścia poza konwencję, znajdywaniu nietuzinkowych rozwiązań w nieoczekiwanych miejscach i myśleniu „out of the box”.
Pandemia a boom outsorcingu
Korzystanie z usług firm zewnętrznych to żadna nowość w branży IT. W ostatnich latach zaczęliśmy mocniej ufać i doceniać wsparcie przedsiębiorstw świadczących tego typu usługi. W raporcie przygotowanym przez redakcję portalu Nowy Outcourcing czytamy, że ubiegłoroczny globalny rynek outsourcingu osiągnął 92,5 mld dolarów, czyli o 6,9 mld więcej niż w 2018 r. Z kolei zgodnie z danymi przedstawionymi na początku 2020 roku przez firmę NTT, do 2022 roku ponad 45 proc. organizacji planuje zwiększyć swoje budżety na outsourcing usług IT. Najchętniej na taką formę współpracy decydują się przedsiębiorstwa zatrudniające ponad 50 pracowników.
Nie bez wpływu na ten skok popularności outsourcingu jest pandemia koronawirusa. Lockdown zmusił wiele firm do przeorganizowania pracy, a co za tym idzie ograniczenia kontaktu z partnerami biznesowymi oraz do przejścia na pracę zdalną. Co więcej, nie było czasu na długie dni zapełnione spotkaniami i debatami – trzeba było działać szybko, a przy tym skutecznie. Wiele firm poradziło sobie z tym doskonale dzięki infrastrukturze IT będącej pod opieką zewnętrznych firm IT. W ich przypadku dostosowanie się do nowych realiów i szybkie przejście na home office nie było aż tak bolesne.
Outsourcing, czyli dywersyfikacja talentów
Chcąc mieć pewność, że praca z domu będzie przebiegać płynnie i bez większych zakłóceń, firmy na całym świecie zaczęły doceniać wiedzę speców od IT. Mając do wyboru wielu potencjalnych partnerów, nie trzeba już polegać na jednym zespole. Dziś siła tkwi w doborze specjalistów, którzy najlepiej sprawdzają się w określonych zadaniach.
Bez rozmów kwalifikacyjnych, wyposażania stanowisk pracy i płacenia wysokich wynagrodzeń, za to z nieograniczonym dostępem do rozsypanych po świecie talentów za ustaloną kwotę – oto podstawowe zalety outsourcingu.
Przekazując część swoich obowiązków fachowcom z zewnątrz przedsiębiorca ma szansę w pełni skupić się na podstawowych czynnościach niezbędnych do funkcjonowania i rozwoju swojej firmy. A jeżeli praca zewnętrznego teamu nie spełni oczekiwań zleceniodawcy? Cóż, wtedy zawsze można poszukać nowych herosów. W przypadku in-house’u jest to o wiele trudniejsze.
Outsourcing stanowi optymalne rozwiązanie dla startupów, zapewniając im wsparcie zdolnych, doświadczonych specjalistów bez dodatkowych inwestycji. Skorzystają na nim również większe firmy, przebierając wśród międzynarodowych fachowców bez potrzeby ruszania się z miejsca.
Nieprzekonani? Opcją alternatywną może być połączenie in-house’u z outsourcingiem. Takie rozwiązanie oznacza wzmocnienie wewnętrznego zespołu talentami, których z różnych powodów nie udało nam się zatrudnić w firmie. Będą oni wspierać wiedza i doświadczeniem etatowych programistów, „zarażając” ich tym samym nowymi ideami i wyciągając z pudełka. Wszystko jednak zależy od analizy rzeczywistych potrzeb i możliwości.